Korzyści jakie może przynieść Life Coaching i Integracja Oddechem i Obecnością
- Nauczysz się radzenia sobie ze stresem, spojrzysz z innej, ekscytującej perspektywy na kryzysowe momenty w Twoim życiu.
- Doświadczysz głębokiego wewnętrznego spokoju i prawdziwego relaksu.
- Nauczysz się czerpać radość z bieżącej chwili.
- Zaczniesz świadomie tworzyć bardziej pozytywną rzeczywistość.
- Podniesiesz poczucie własnej wartości, dzięki prawdziwemu poznaniu siebie zbudujesz solidny fundament zdrowej samooceny.
- Uprościsz swoje życie, doświadczając w nim więcej witalności, zdrowia i miłości.
- Nauczysz się budować prawdziwie trwałe relacje z ważnymi dla Ciebie ludźmi.
- Poprawisz jakość funkcjonowania zawodowego, doświadczysz większej efektywności i sprawności w działaniu.
- Odnajdziesz właściwą dla Ciebie ścieżkę kariery.
- Poczujesz gotowość na zmiany, na to, co nieznane, przekroczysz swoje bariery i ograniczenia.
- Odzyskasz czas na to, co w życiu najważniejsze.
Wpływ stresu
„Ludzie są bardzo nieszczęśliwi! Większość z nich źle się czuje! Cierpią. Są biedni, schorowani, zażywają leki. Mają lęki, boją się i martwią rożnymi rzeczami. Są zestresowani lub spanikowani, opłakują kogoś, mają wyrzuty sumienia, problemy ze snem i koncentracją, odczuwają presję lub są po prostu znudzeni, uważają, że ich zdanie jest kwestionowane, że są niesprawiedliwie traktowani. Są oszukiwani, nie wiedzie im się, mają długi. Większość ludzi czuje względne zadowolenie z życia maksymalnie kilka lat, w dzieciństwie. I to najczęściej za ten okres dostają swoje punkty. Potem jest tylko gorzej.”
Ten cytat z powieści „Rachunek” Jonasa Karlssona świetnie opisuje życie większości z nas.
Z badań OECD Employment Outlook 2014 wynika, że stres w pracy odczuwa aż 53,2 procent Polaków. Tym samym zajmujemy trzecie miejsce, za Turcją i Grecją.
Stres oraz stany emocjonalne związane z depresją i lękiem oraz zaburzenia snu zakłócają pracę układu odpornościowego. Nasza bariera odpornościowa bardzo się obniża, w praktyce stajemy się bezbronni i podatni na choroby. Stres zaburza pracę układu jelitowego i trawiennego oraz procesy regeneracyjne. Jest już naukowo udowodnione, że wpływ stresu rejestrowany jest nie tylko na poziomie organizmu i komórki, ale też na poziomie genu. Stres upośledza procesy naprawcze DNA.
Nieprawidłowe zmiany w genach prowadzą do rozwoju komórek rakowych. Nowotwory złośliwe to w Polsce druga najczęstsza przyczyna zgonów. (96 tys Polaków rocznie, 25 % wszystkich zgonów). Według prognoz w Polsce w 2025 roku zachorowalność na raka zwiększy się o 40%. Krajowy Rejestr Nowotworów przewiduje, że w tym roku zostanie on wykryty u około 180 tysięcy Polaków.
Stres jest główną przyczyna większości chorób cywilizacyjnych. Jednocześnie mało kto zdaje sobie z tego sprawę, że żyjemy w rzeczywistości, którą tworzy nasz umysł. Choć w pierwszym momencie może brzmieć to nieco kontrowersyjnie, faktem jest, że nasza rzeczywistość jest niemalże w 100 % naszej własnej produkcji. Jest dokładnie tak, jak sobie mówimy na temat rzeczywistości. Osoby w przewlekłym stresie mają przerażającą jakość komórek. Jak pokazują badania, komórki pobrane od takiej osoby i umieszczone w neutralnych warunkach, po pięciu minutach odżywają. Uwolnione od umysłu, który zabarwiał ich świat, wracają to swojej pierwotnej równowagi.
Długotrwały autostres powoduje, że żadna terapia nie zadziała. Przede wszystkim musimy zadbać o stan naszego umysłu, zbadać jakość naszych przekonań (zobaczyć w co tak naprawdę wierzymy), bo czasem nasz organizm spiskuje przeciwko nam.
Dr Bruce Lipton, biolog komórkowy, autor „Biologii przekonań”, pisze:
„Twoja percepcja, twoje przekonania, twoje życiowe doświadczenia – one wszystkie zmieniają twoją biologię i genetykę. Nowa biologia mówi: Nie jesteś ofiarą, jesteś w stanie kontrolować swoją genetykę poprzez sposób w jaki reagujesz na świat. Kiedy zaczynamy uczyć się żyć w harmonii ze światem, wtedy nasze komórki i nasza biologia będą żyły w harmonii z nami.”
Kanadyjscy uczeni twierdzą, że wsparcie psychologiczne, szeroko pojęta medytacja i ćwiczenia nad autorefleksją wpływają na zmiany w aktywności genów – między innymi związanej z reakcjami na stres i funkcje immunologiczne. Badania prowadzono z udziałem osób, które pokonały raka. Opublikowało je pismo „Cancer”.
Praktycznie wszyscy biorący udział w doświadczeniach odnotowali poprawę samopoczucia i polepszenie stanu zdrowia.
„Dowiedziono naukowo, że nasz styl życia może wpływać na długość telomerów w komórkach. Skraca je nadmiernie np. przewlekły stres, trudne warunki życia. Krótko mówiąc, to, jak żyjemy, może postarzać nasze ciało niezależnie od tego, ile lat pokazuje metryka.
Uczeni nie wiedzą jeszcze dokładnie, czy telomery (specjalne skuwki na końcach naszych chromosomów, które chronią je m.in. przed degradacją) są też zaangażowane w powstawanie chorób. Są jednak pewne dowody wskazujące, że skrócone końcówki mają związek z różnymi schorzeniami, takimi jak np. rak piersi. Ogólnie uważa się, że posiadanie długich telomerów może chronić nas przed różnymi chorobami. To badanie to kolejny dowód, że techniki medytacji czy relaksacji mogą być pomocne w procesie zdrowienia po chorobie nowotworowej, a także zachowania zdrowia w ogóle”.
„Dlaczego nie wszyscy umieramy na raka?” Gazeta Wyborcza, 27 listopada 2014
Obwinianie rzeczywistości za swoje niepowodzenia jako próba usprawiedliwienia swojego sposobu życia
Ile razy obwiniałeś sytuację za to, jak się czujesz? Ile razy myślałeś, że nie masz wyboru? Założę się, że działo się tak wiele razy. Każdy z nas ma swoim życiu sytuacje, których nie lubi, a które przydarzają się akurat właśnie nam. Albo trafiamy zawsze na wstrętnych szefów i wchodzimy z nimi w konflikt, albo nie mamy szczęścia w miłości, bo zawsze spotykamy nieodpowiednie osoby.
Możemy zmieniać pracę, partnerów, denerwować się i wciąż pytać dlaczego ciągle przytrafiają się nam takie właśnie sytuacje, ale najczęściej i
tak nic się nie zmienia. Wszystko rozgrywa się według tego samego, znanego nam scenariusza. Z biegiem lat stajemy się coraz bardziej sfrustrowani, zestresowani, stłumione emocje usztywniają nas – dosłownie i w przenośni. Zaczynamy obwiniać cały świat, a zwłaszcza siebie, za nasze niepowodzenia. Jak pisze Colin Sisson: „Niepokój, lęk, przewidywanie zdarzeń, a także żal i wstyd z powodu przeszłości – to sposób życia większości z nas”.
Czasem do pełni szczęścia wystarczy zmiana sposobu reakcji na świat
Często wydaje nam się, że do szczęścia potrzebujemy udanego życia, a to z kolei kojarzy nam się z posiadaniem pieniędzy, pozycji zawodowej, szczęśliwego życia rodzinnego. Cały czas porównujemy się z innymi, w naszym przekonaniu lepszymi od nas, i mimo że nie ustajemy w pogoni za tymi dobrami, wciąż pozostajemy w ogonie peletonu.
Narasta nasze zmęczenie, frustracja sięga zenitu. Na zewnątrz udajemy, że wszystko jest ok, sami siebie karmimy najróżniejszymi kłamstwami. I niby wszystko jest w porządku, możemy dalej oszukiwać się ma poziomie emocji (wypierając się swoich prawdziwych uczuć lub co gorsze w ogóle niczego nie czując), nasz umysł świetnie będzie współdziałał z nami w tym spisku, wymyśli dla nas kilka afirmacji typu: „jestem wspaniała/y, odnoszę sukcesy, czuję się doskonale”. Moda na pozytywne myślenie może wyrządzić nam większe straty niż uczciwe przyznanie się przed samym sobą, że dzieje się z nami coś niedobrego.
Na szczęście naszego ciała nie da się oszukać. Ono jedno nie kłamie i jest barometrem naszego prawdziwego stanu. Napięcie, usztywnienie, różnego rodzaju bóle, to wszystko pokazuje nam, w którym miejscu jesteśmy.
Co mogę zrobić dla mojego umysłu i emocji? Tu z pomocą przychodzi Integrująca Obecność. Dobra wiadomość jest taka, że w każdym miejscu i w każdej sytuacji, niezależnie od okoliczności, możesz poczuć się dobrze sam ze sobą. I nie chodzi tu o akceptację niechcianego stanu czy sytuacji, raczej o zauważenie, że czegoś nie akceptuję, że żyję w oporze do czegoś.
Integrująca Obecność jest jedną z najskuteczniejszych praktyk, pozwalającą na uzyskanie stałego zadowolenia z życia. Jej celem jest głęboka transformacja – nauka umiejętności bycia tu i teraz.
Zdolność czerpania przyjemności z bieżącej chwili (niezależnie od tego jaka ona – ta chwila – jest), to tak naprawdę gwarancja sukcesu oraz sedno dobrze przeżytego życia. Ta jedna z najbardziej oczywistych prawd, okazuje się w praktyce jedną z najtrudniejszych. Jakże często zdarza nam się wybiegać myślami w przyszłość, zamartwiać się rzeczami, na które często nie mamy wpływu. Inną formą ucieczki od teraźniejszości jest uporczywe trzymanie się przeszłości. Bardzo często jest ona jak zbędny balast. Z biegiem lat stajemy się ofiarami naszych przeżyć, a bazą naszych obecnych doświadczeń są negatywne wnioski z przeszłości. Mówiąc językiem informatyków, raz zaprogramowani, nie potrafimy aktualizować naszych programów. W praktyce większość czasu spędzamy w wiecznym oczekiwaniu na tak zwane lepsze życie. Często zdarza nam się mówić: „Jak tylko znajdę dobrą pracę, nareszcie zacznę żyć” lub „gdy się zakocham, moje życie nabierze barw” itp. Zamiast po prostu być szczęśliwymi, całe życie tkwimy w oczekiwaniu na cud. Absolutne szczęście nie jest możliwe dopóki szukamy go w rzeczach i wydarzeniach na zewnątrz nas. I tu z pomocą przychodzi nam Integracja Oddechem.
Czym jest Integrująca Obecność
W Integrującej Obecności nie chodzi o robienie czegoś. Koncentrujemy się tu na samym stanie bycia. Jak mówi Sisson, chodzi o to, by po prostu być szczęśliwym, z naciskiem na „być”.
Każda sesja jest swego rodzaju zanurzeniem się w teraźniejszości. Docieraniem do psychiki poprzez ciało przy pomocy oddechu. Staje się to możliwe dzięki wyłączeniu myślenia, wszechobecnego w naszym życiu analizowania, kategoryzowania, porównywania i osądzania. Podczas sesji, koncentrując się na oddechu i odczuciach płynących z ciała, uwalniamy całe pokłady naszej nieświadomości. Cała praca polega na obserwacji i akceptacji sygnałów płynących z ciał. Pozwalamy wszystkiemu po prostu być.
Jak mówi Colin P. Sisson, na ogół nie czujemy naszych uczuć, lecz nasz własny opór przed nimi. Gdy jesteśmy zranieni fizycznie lub emocjonalnie robimy wszystko by walczyć z tym bólem, chcemy jak najszybciej się go pozbyć. Jednak to, co wypieramy, czemu zaprzeczamy, nie znika, wręcz przeciwnie – odkłada się w naszej podświadomości. Stłumiony lęk wpływa na jakość naszego oddechu, który w sposób bezpośredni łączy się z naszymi emocjami i jest najlepszym barometrem naszego nastroju.
Przerwy między wdechem a wydechem i wydechem a wdechem nie są, jak nam się często wydaje, naturalne. Im większa ilość stłumień, tym dłuższe przerwy, blokady i zatrzymania oddechu. Ponad 70% energii czerpiemy z oddechu i tyle samo toksyn usuwamy, oddychając. Tymczasem przeciętny człowiek wykorzystuje tylko 1/3 objętości płuc. Dzięki odblokowaniu oddechu odzyskujemy wewnętrzną moc, naturalną żywotność i energię.
Samoobserwacja i indywidualne sesje:
„Życie zawsze mówi nam tak. A jeżeli nie mamy tego, o co świadomie prosimy, musimy zaobserwować, o co prosimy nieświadomie” Colin P. Sisson.
Usiądź wygodnie i zamknij oczy, weź kilka pogłębionych oddechów, rozluźniając się całkowicie przy wydechu. Aktywny i głęboki wdech, swobodny wydech. Nie rób przerw pomiędzy wdechem a wydechem. Przez około 20 sekund przeskanuj całe swoje ciało. Zacznij od czubków palców u nóg i przesuwając się w górę ku czubkowi głowy po prostu obserwuj wszystkie napięcia i impulsy płynące z ciała. Potem przejdź do obserwacji emocji, zauważ w jakim jesteś nastroju, jak się w tej chwili czujesz. Jeśli nic nie czujesz, to też jest uczucie. Po prostu zauważ to „nic” i bądź z nim obecny. Potem zacznij obserwować swoje myśli. Pozwól im swobodnie przepływać, nie podążaj za nimi, nie gub się w myśleniu. Obserwuj przepływ swoich myśli tak, jakbyś obserwował chmury na niebie. Może pojawić ci się myśl: „To jest głupie” lub „to jest nudne”. Nie szkodzi. Obserwuj to, bo to jest właśnie to, o czym w tej chwili myślisz. Innymi słowy: w samoobserwacji zaprzestajemy wszelkich czynności – śledzimy czysty strumień życia w sobie. Stajemy się wierni chwili obecnej. W ten sposób poszerzamy naszą świadomość, przestajemy działać, czuć i myśleć mechanicznie. Zaczynamy żyć pełnią życia i na naszych warunkach.
Samoobserwacja zajmuje mniej więcej minutę, dobrze jest na początek powtarzać ją przynajmniej trzy razy dziennie.
Integracja oddechem i integrująca obecność to proces dziejący się dzięki oddychaniu i obserwowaniu siebie w specyficzny, opisany powyżej sposób. Kiedy zaczynamy oddychać, stajemy się też świadomi emocji, i tego gdzie te emocje są w ciele. W ten naturalny sposób uwalniamy fizyczne, umysłowe i emocjonalne stresy. Dzięki integracji naszych trzech funkcji odzyskujemy panowanie nad teraźniejszością, stajemy się świadomi naszych uwarunkowań i systemów przekonań, narzuconych nam przez przeszłość. W efekcie uwalniamy się od naszych ograniczeń, które krępowały naszą żywotność, efektywność i poczucie spełnienia.